-
Tato! Tato! Tatusiu!
Nieznośnie dźwięczny dziecięcy głosik
wyciągnął go ze wspomnień. Nie wiedząc co się dzieje, mężczyzna stłumił
westchnięcie i otworzył oczy, kiedy skoczyła na niego czteroletnia, czarnowłosa
dziewczynka. Zmieszany popatrzył na nią, gdy objęła go małymi rączkami i
przycisnęła się do jego piersi, tuż po tym jak wbiegła do pokoju i wspięła się
na łóżko. Powoli doszedł do siebie, odsuwając od siebie swoje koszmary, gdy
dziewczynka spojrzała na niego czarnymi oczami i uśmiechnęła się.
Czarodziej
podniósł wzrok i zauważył, że w drzwiach stała jedyna kobieta, która była w
stanie udowodnić mu, że wciąż żyje i że jest ktoś, komu jest niezbędny. W
oczach tej, dla której bije jego serce, widział zrozumienie. Merlinie, wcale
nie ukrywał tego jak bardzo był zmieszany budząc się po raz kolejny w ten sam
sposób. Gdy dziewczynka pocałowała go w policzek, a później zsunęła się z łóżka
i stąpając bosymi nóżkami po dywanie skierowała się w stronę otwartego okna
wychodzącego na ogród – kobieta odepchnęła się lekko od futryny i podeszła do
niego. Usiadła na skraju ich szerokiego łóżka zaścielonego beżowym lnem i
wyciągnęła rękę, delikatnie dotykając jego twarzy. Jej dotyk przyniósł ulgę,
obiecując, że wszystko będzie dobrze.
- Dzień dobry, kochanie – cichy szept
otulił go spokojem, a brązowy wzrok ucieszył jego oczy. – Próbowałam wyjaśnić
Eileen, że nie ma potrzeby cię budzić, ale tak bardzo chciała zobaczyć tatę, że
nie mogłam jej powstrzymać.
Milcząc skinął
głową, rozumiejąc jej wyjaśnienie i odetchnął głęboko, odganiając resztę swoich
lęków. Z ulgą wspomniał o tym, że najgorsze już za nimi, choć pierwsze lata ich
małżeństwa nie były łatwe, gdy kobieta upierała się, że Snape powinien przestać
używać Eliksiru Słodkiego Snu, tłumacząc mu zły wpływ eliksiru na wątrobę.
Później Hermiona opowiadała jak krzyczał we śnie, jak miotał się w łóżku nie
mogąc obudzić się z koszmaru, jak w końcu zrywał się z łóżka i siedział przez
długi czas patrząc prosto przed siebie, jak bez powodu ni z tego ni z owego wyciągał
różdżkę spod poduszki… Jednak nigdy nie było jej z nim lekko.
- Pewnego dnia twoje koszmary znikną… -
powiedziała pewnie pani Snape i pochyliła się, żeby złożyć na jego ustach
bardzo delikatny pocałunek, nie pozwalając sobie na nic więcej w obecności
dziecka.
I, goblin by to zdzielił, to jej
niewzruszone zaufanie zagwarantowało mu prawdziwą wolność, bardziej niż
wszystkie spóźnione nagrody i regalia. Po tym wszystkim ona mogła dotrzymać
obietnicy i wydostać go z tego piekła na krótko przed tym, jak on sam rozpłynął
się w mroku. Tylko ta nieznośna dziewczyna z duszą wojownika mogła dać mu
drugie życie, które sama zapełniła szczęściem. To ona była jego kotwicą.
Uśmiechając się półgębkiem otoczył jej
talię silnym ramieniem i przyciągnął ją do siebie. Położył głowę na jej piersi
i patrząc na swoją piękną córkę usłyszał:
- Wszystkiego najlepszego z okazji
dziesiątej rocznicy zwycięstwa, Severusie.
~*~
No to pierwsze tłumaczenie opublikowane. Kto się spodziewał takiego zakończenia? :)
Hej :) nie wiem czy masz już betę ale jeśli jeszcze jej nie znalazłaś to polecę Ci stronę, która poprawia wszelkiego rodzaju błędy: https://languagetool.org/pl/
OdpowiedzUsuńMi bardzo pomogła :D a co do tłumaczenia to bardzo mi się podoba i życzę kolejnych wspaniałych prac do tłumaczenia.
Ps. Zapraszam na moje pierwsze Sevmione: https://hgssniemampomyslunatytulxd.blogspot.com/
;)
Usuń