poniedziałek, 10 lipca 2017

Powitanie

Dzień dobry,

Witam na blogu, na którym postanowiłam umieszczać tłumaczenia opowiadań o tematyce Sevmione, które przypadną mi do gustu na tyle, żeby chcieć do nich wracać. Na razie przetłumaczone jest jedno opowiadanie (podzieliłam tłumaczenie na dwie części) - można je znaleźć w archiwum bloga po prawej stronie.

Zapraszam do czytania, komentowania i podrzucania linków do krótkich opowiadań, jeśli chcielibyście, żeby były przetłumaczone.

Zbieram też prompty i zamówienia na autorskie opowiadania o określonym temacie - możecie podrzucać w komentarzach poniżej albo wysłać do mnie maila :)

Pozdrawiam!

niedziela, 9 lipca 2017

Wspominając - 2/2


- Tato! Tato! Tatusiu!

Nieznośnie dźwięczny dziecięcy głosik wyciągnął go ze wspomnień. Nie wiedząc co się dzieje, mężczyzna stłumił westchnięcie i otworzył oczy, kiedy skoczyła na niego czteroletnia, czarnowłosa dziewczynka. Zmieszany popatrzył na nią, gdy objęła go małymi rączkami i przycisnęła się do jego piersi, tuż po tym jak wbiegła do pokoju i wspięła się na łóżko. Powoli doszedł do siebie, odsuwając od siebie swoje koszmary, gdy dziewczynka spojrzała na niego czarnymi oczami i uśmiechnęła się.

         Czarodziej podniósł wzrok i zauważył, że w drzwiach stała jedyna kobieta, która była w stanie udowodnić mu, że wciąż żyje i że jest ktoś, komu jest niezbędny. W oczach tej, dla której bije jego serce, widział zrozumienie. Merlinie, wcale nie ukrywał tego jak bardzo był zmieszany budząc się po raz kolejny w ten sam sposób. Gdy dziewczynka pocałowała go w policzek, a później zsunęła się z łóżka i stąpając bosymi nóżkami po dywanie skierowała się w stronę otwartego okna wychodzącego na ogród – kobieta odepchnęła się lekko od futryny i podeszła do niego. Usiadła na skraju ich szerokiego łóżka zaścielonego beżowym lnem i wyciągnęła rękę, delikatnie dotykając jego twarzy. Jej dotyk przyniósł ulgę, obiecując, że wszystko będzie dobrze.

- Dzień dobry, kochanie – cichy szept otulił go spokojem, a brązowy wzrok ucieszył jego oczy. – Próbowałam wyjaśnić Eileen, że nie ma potrzeby cię budzić, ale tak bardzo chciała zobaczyć tatę, że nie mogłam jej powstrzymać.

Milcząc skinął głową, rozumiejąc jej wyjaśnienie i odetchnął głęboko, odganiając resztę swoich lęków. Z ulgą wspomniał o tym, że najgorsze już za nimi, choć pierwsze lata ich małżeństwa nie były łatwe, gdy kobieta upierała się, że Snape powinien przestać używać Eliksiru Słodkiego Snu, tłumacząc mu zły wpływ eliksiru na wątrobę. Później Hermiona opowiadała jak krzyczał we śnie, jak miotał się w łóżku nie mogąc obudzić się z koszmaru, jak w końcu zrywał się z łóżka i siedział przez długi czas patrząc prosto przed siebie, jak bez powodu ni z tego ni z owego wyciągał różdżkę spod poduszki… Jednak nigdy nie było jej z nim lekko.

- Pewnego dnia twoje koszmary znikną… - powiedziała pewnie pani Snape i pochyliła się, żeby złożyć na jego ustach bardzo delikatny pocałunek, nie pozwalając sobie na nic więcej w obecności dziecka.

I, goblin by to zdzielił, to jej niewzruszone zaufanie zagwarantowało mu prawdziwą wolność, bardziej niż wszystkie spóźnione nagrody i regalia. Po tym wszystkim ona mogła dotrzymać obietnicy i wydostać go z tego piekła na krótko przed tym, jak on sam rozpłynął się w mroku. Tylko ta nieznośna dziewczyna z duszą wojownika mogła dać mu drugie życie, które sama zapełniła szczęściem. To ona była jego kotwicą.

Uśmiechając się półgębkiem otoczył jej talię silnym ramieniem i przyciągnął ją do siebie. Położył głowę na jej piersi i patrząc na swoją piękną córkę usłyszał:


- Wszystkiego najlepszego z okazji dziesiątej rocznicy zwycięstwa, Severusie.


~*~ 

No to pierwsze tłumaczenie opublikowane. Kto się spodziewał takiego zakończenia? :)

czwartek, 6 lipca 2017

Wspominając - 1/2


Tytuł oryginalny: The man who remembers 
Pairing: Sevmione
Zgoda: jest

W oryginale jest to miniaturka, ale postanowiłam podzielić tłumaczenie na dwie części, bo to mój debiut w publikowaniu tłumaczeń i nie chciałam ugryźć za dużo naraz. Druga część pewnie pojawi się do końca tygodnia, a teraz nie przedłużając - zapraszam do czytania i komentowania.

~*~

I see a red door and I want it painted black.
No colors anymore, I want them to turn black.
I see the girls walk by dressed in their summer clothes,
I have to turn my head until my darkness goes.



Nie pamiętał od ilu dni się tutaj znajdował. Początkowo jeszcze robił nacięcia na ścianie, z trudem odnajdując ostre kamienie wśród leżących na ziemi. Przez pierwszy miesiąc udawało mu się zachować jasność umysłu. Miał jeszcze asa w rękawie, który pomagał mu wytrzymać – miał wspomnienia, od których robiło się cieplej na sercu i które w tej nieprzeniknionej ciemności z jego wnętrzna wydobywały słabe, ale jednak światło.



I see a line of cars and they're all painted black.
With flowers and my love both never to come back.
I see people turn their heads and quickly look away.
Like a new born baby it just happens every day.



Ale to przeklęte miejsce zniszczyło jego roztrzęsioną psychikę, która jednak nie wytrzymała długoletniej służby dwóm panom. Z każdym dniem ten chłód, wilgoć i absolutna izolacja stopniowo, kawałek po kawałku, pozbawiały go nadziei na to, że jeszcze zdoła się wydostać. Nic dziwnego, że Bellatriks zwariowała w tych ścianach. Nic dziwnego, że słudzy Voldemorta po wydostaniu się stąd stawali się bezwzględni i wyrafinowani w torturowaniu i mordowaniu.

Czasami myślał o niej… Myślał o tej, której jedno spojrzenie potrafiło rzucić światło w głąb jego duszy – tam, gdzie dla nikogo i niczego nie było wstępu. Może ona rzeczywiście miała w sobie jakąś niewyobrażalną magię, przed którą on otworzył swoje serce. Bogowie, już nie potrafił przypomnieć sobie tego momentu, w którym zrozumiał jak puste bez niej było jego życie! Ci, którzy przychodzili do niego każdego dnia stopniowo wysysali z niego całą radość i jej obraz.

W pierwszych dniach swojej niewoli mężczyzna zbierał swoje wspomnienia jak kamienie szlachetne umieszczane na złotym druciku, ale z biegiem czasu złoty drucik stawał się bardziej jak cienka nić, postrzępiona od ciągłych prób dementorów chcących zabrać mu tę jedyną bezcenną rzecz, którą posiadał.



I look inside myself and see my heart is black.
I see my red door and it has been painted black.
Maybe then I'll fade away and not have to face the facts.
It's not easy facin' up when your whole world is black.



Wspominał to, jak bardzo irytowała go w pierwszych latach, ciągle podnosząc rękę i żądając od niego odpowiedzi na najtrudniejsze pytania. Jej kudłata głowa już wtedy napełniona była wiedzą, na poznanie której nawet niektórzy absolwenci Hogwartu nie byli wystarczająco dorośli. Wspominał, jak powoli ta irytacja została zastąpiona przez zdziwienie, jak ta nieznośnie poprawna dziewczyna umiejętnie łamała jedną zasadę za drugą, jakby nie były pisane dla niej. Wspominał też jak znajdowała eleganckie rozwiązania złożonych problemów na drodze do przekształcenia swoich przyjaciół z osłów w kogoś mądrzejszego. Jego pamięć usłużnie podrzucała mu wspomnienia o tym, gdy po raz pierwszy pojawił się w nim podziw dla tej kruchej, wiecznie kudłatej postaci, która odważnie występowała naprzeciw gęstniejącej ciemności. O tak, po prostu zachwyciła go tym, że w odróżnieniu od dziesiątków ludzi nie bała się ani Czarnego Pana, ani jego. Jak cudownie było widzieć wyzwanie na jej twarzy za każdym razem, gdy dawał jej szlaban albo odejmował punkty Gryffindorowi! Tak dalece sprzeczna… Ta dziewczyna zawsze była jedną wielką sprzecznością.

Mądra, błyskotliwa i inteligentna – ukrywała w sobie brak pokory i gotowość do łamania oklepanych stereotypów. Wiedźma mugolskiego pochodzenia, która zdobyła uznanie tych, którzy wcześniej oburzeni byli nawet tym, że czarodziej półkrwi stoi obok nich.

Przez pierwszy tydzień uwięzienia w Azkabanie jeszcze pamiętał jak wyglądały promienie słońca zaplątane w jej niesforne włosy połyskujące jak miedź i jak wystawiała bladą twarz do nieba, żeby chłonąć ciepło, siedząc na szmaragdowozielonej trawie tuż obok boiska do quidditcha. Błogosławił niebo za to, że w ten wiosenny dzień przeznaczone mu było przejść akurat tamtędy w drodze do zamku.

Czarodziej pamiętał także o tym, gdy ona przyszła do niego do Munga, roznosząc po drodze w proch i pył dziewięciu strażników, którzy stali przy jego drzwiach. Mając Order Merlina Pierwszej Klasy krzyczała tylko o tym, że ministerstwo może go sobie wsadzić w tyłek, skoro ona nie może nawet odwiedzić swojego profesora, który umiera w szpitalu.

Wspominał to, jak wtedy weszła do komnaty i cicho usiadła na skraju szpitalnego łóżka. Spojrzała najpierw w ogień, a później głęboko w jego oczy i obiecała, że nie odda go żadnym tępym urzędnikom z ministerstwa – nawet Niewymownym – ani dementorom, ani resztkom śmierciożerców, czającym się nadal w swoich norach. Tego dnia obiecała, że przewróci cały świat do góry nogami i zrobi jeszcze więcej, żeby go uwolnić. Obiecała też, że Chłopiec Który Przeżył pomoże jej w tym.



No more will my green sea go turn a deeper blue.
I could not foresee this thing happening to you.
If I look hard enough into the settin' sun,
My love will laugh with me before the mornin' comes.



W głębi duszy Severus starannie pielęgnował obraz Gryfonki, która rozpaczliwie zagryzała wargi czekając na rozprawę, do której została tylko godzina. W tamtych chwilach starała się ukryć przed nim drżenie dłoni. Próbowała go rozweselić i podnieść na duchu, więc powtarzała, że nie pozwoli na niesprawiedliwość. Nie mogła powstrzymać łez, ale nie przestawała wręcz płonąć pragnieniem wyrwania go ze szponów ministerstwa. Och, urzędnicy byli tak szczodrzy, że pozwolili jej na spotkanie z nim. Tyle że później podali tę informację do prasy, gdzie zmieszali jej reputację z błotem. Właśnie wtedy ona zdecydowała się na swoje małe szaleństwo i dokładnie wtedy podeszła do niego, przykutego do ściany łańcuchem, i pocałowała impulsywnie. Nawet nie myślała o tym, że ten pocałunek uratuje go w tej niekończącej się beznadziei.



I wanna see it painted, painted black.
Black as night, black as coal.
I wanna see the sun blotted out from the sky.
I wanna see it painted, painted, painted, painted black…



Jednak po sześciu tygodniach zaczął zapominać jak miło jest wygrzewać się w ciepłych promieniach słońca – nie mógł sobie przypomnieć żadnego z uczuć, jakie temu towarzyszą. Nie pamiętał nawet tego jak wygląda jasny świat, który właśnie zaczął kwitnąć kolorowymi kwiatami. Pewnego dnia przestał wycinać kreski na ścianie. Podniósł ostry kamień z ziemi i rzucił nim w małe okienko znajdujące się tuż pod sufitem. Uświadomił sobie, że nikt nie wyciągnie go z tego przeklętego więzienia i będzie gnił w nim aż zwariuje, albo dostanie zapalenia płuc i umrze od wilgoci i zimna.

Czując, jak czerń bezgwiezdnej nocy zaciemnia mu umysł, mężczyzna uśmiechnął się zrozumiawszy, że to koniec…

~*~

PS: Szukam bety, która pomoże mi wygładzić polską wersję językową - do konsultacji w sprawie języka obcego już kogoś mam, więc znajomość rosyjskiego nie jest potrzebna.